ANATOMIA CHAMA
Gdyby mierzyć siłę zmasowanego ataku prasy, radia i telewizji na jednego człowieka, wówczas Andrzejowi Lepperowi musiałby ustąpić nawet Osama bin Laden. Charakterystyczne, że zdecydowany prym w tej – jakby odgórnie reżyserowanej – kampanii wiodą medialne organy tzw. żydokomuny z niekwestionowanymi liderami w rodzaju m.in. „Gazety Wyborczej”, „Polityki”, „Wprost”, „Newsweeka”, „Trybuny”, „Przeglądu”, „Tygodnika Powszechnego”, Radia „Zet” (poprzednio „Żet”) czy telewizji TVN, którym zgodnie wtórują nie tylko mniej znaczące „środki przykazu” ale także media określane mianem publicznych. Wystarczył epitet „kanalia” wypowiedziany pod adresem W. Cimoszewicza przez Leppera w trzeciorzędnej rozgłośni lokalnej (udział w rynku radiowym województwa warmińsko-mazurskiego poniżej… 0,5 proc.), aby rozpowszechnić ten fakt po tysiąckroć i rozpocząć „sąd”, jakiego dziwnym trafem nie doczekali nawet komunistyczni zbrodniarze walczący ze swoimi przeciwnikami nie słowem – choćby najostrzejszym – lecz przy użyciu katów i plutonów egzekucyjnych.
Oto niejaka Monika Olejnik, czołowa krasawica komuszej propagandy – przefarbowana na dziennikarkę równie udanie jak na blondynkę – publicznie deklaruje, że już nigdy nie zaprosi Leppera do studia TVN, dając tym samym wyraz swojej „bezstronności” w prezentowaniu opinii polityków wybranych przez znaczącą część społeczeństwa. Oto niejaki Jacek Żakowski, też „dziennikarz roku”, zapędza się w roli agitacyjnego kundla tak daleko, że za pośrednictwem radia proponuje ludzi pokroju Leppera… „wpuścić do dołu z wapnem”. Podobnej, iście bandyckiej, konwencji hołduje tygodnik „Newsweek” – na okładce wykrzywiona twarz Leppera, a obok podpis: „Kiedy podpali Polskę?”… Oczywiście, wystarczy podstawowa znajomość historii najnowszej, aby wiedzieć, jak bogatym arsenałem środków działających na podświadomość i wywołujących odpowiednio skierowaną agresję, dysponuje propaganda lecz tutaj też powinny być jakieś granice.
Cały ów spektakl realizowany w sprawdzonym, leninowsko-stalinowskim stylu jest dziwny o tyle, że czerwona formacja miała w Lepperze co najmniej sympatyka o czym świadczą nie tylko jego publiczne wystąpienia ale także fakt wyboru lidera Samoobrony na wicemarszałka Sejmu przy jednoznacznym poparciu i zaangażowaniu SLD. Cóż zatem było powodem tak gwałtownej zmiany sympatii? Nie siedzę w skórze Leppera (nigdy nie był, nie jest i nie będzie moim idolem), jednakże z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć wątek „niewdzięczności”. Po wyborach liczni przedstawiciele tzw. elyty byli przekonani, że posłów Samoobrony da się jakoś „ucywilizować”, co znaczy – przekabacić na swoją, bolszewicką modłę. Niektórzy w ludziach Leppera widzieli wręcz „zbrojne ramię” SLD, wykorzystywane do bezwzględnej walki z opozycją, zwłaszcza prawicową. Sęk w tym, że Lepperowi taka rola najwyraźniej nie odpowiadała i postanowił grać własnymi kartami. Tym samym stał się nieprzewidywalny, a nawet zaczął kąsać rękę, wyciągniętą przez L. Millera i jego towarzyszy. W dodatku uderzył w liderów Platformy Obywatelskiej, godnie zastępującej Unię Wolności i dzięki temu mającej znaczące wpływy w polskojęzycznych mediach. Stąd ataki lidera Samoobrony nie mogły ujść bezkarnie. Efekty znamy.
W antylepperowskiej krucjacie dominuje wątek chama i chamstwa, interpretowany tyleż swobodnie, co bezzasadnie. Warto zatem przypomnieć propagandowym pachołkom prawdziwy źródłosłów „chama”. Otóż określenie to pochodzi w prostej linii od biblijnego Chama, jednego z trzech synów Noego (tego od barki). Rzeczony Cham zauważywszy swojego ojca w stanie nietrzeźwości, najpierw obnażył go z szat, a następnie uczynił przedmiotem drwin i szyderstw. Zwróćmy uwagę na perfidię chamskiego zachowania. Zawiera się ono – najkrócej mówiąc – w aktywnym doprowadzeniu bliźniego do stanu poniżenia i bezsilności, który to stan daje następnie powód do jeszcze mocniejszego naigrywania się ze swojej ofiary.
Jakże bliska i uzasadniona jest tu analogia z zachowaniami przedstawicieli „elyt”, którzy w okresie dwunastu lat niczym nieskrępowanych rządów przez swoją głupotę lub złodziejstwo (zwykle – i jedno, i drugie) wyprzedali za bezcen majątek narodowy oraz doprowadzili znaczną część społeczeństwa do biedy i braku perspektyw, a teraz – na podobieństwo spasionych cudzym kosztem świń – ostro chrząkają, poszturchują, a nawet depczą każdego, kto chce utrudnić im dostęp do kolejnego, tym razem unijnego, koryta.
Leppera można uznać np. za nie przebierającego w słowach, prostaka. Miano chama zostawmy innym, bardziej zasłużonym. Kto nie wie komu, niech pozostanie w błogiej nieświadomości. Już Adolf Hitler, wódz i główny ideolog nie jakiegoś „nazizmu” – jak to przedstawiają czerwoni agitatorzy – lecz narodowego socjalizmu (jedna z wielu wersji żydokomuny) zwykł mawiać: „Co za szczęście dla rządzących, że ludzie nie myślą”…
Henryk Jezierski
„MOTO” nr 11 (169), grudzień 2001
P.S. 1
Nie chcąc opierać się na preparowanych doniesieniach propagandzistów, a przy okazji współfinansować (nawet kwotą kilku złotych) antypolskich tytułów, zadałem sobie nieco trudu i odebrałem bezpośrednio z Sejmu RP wierny, nie korygowany stenogram wystąpienia A. Leppera. Bardzo ciekawa lektura, w dodatku – z istotnym wątkiem motoryzacyjnym. Dotyczy on skandalicznych warunków sprzedaży – za znikomą część rzeczywistej wartości – Fabryki Samochodów Małolitrażowych w Bielsku-Białej i Tychach włoskiemu koncernowi Fiata. Lider Samoobrony powołuje się na dokumenty Najwyższej Izby Kontroli, która wyceniła straty Skarbu Państwa z tego tytułu na 20 mld 326 mln zł (!) i podaje, że sprawcą tej szemranej transakcji był A. Olechowski, jeden z „ojców chrzestnych” Platformy Obywatelskiej…
P.S.2
Niech wybrzeżowy poseł D. Tusk, akurat partyjny kolega A. Olechowskiego, nie obnosi się za bardzo ze swoją „uczciwością” i oburzeniem na Leppera, bo mu przypomnę działania jednoznaczne dowodzące, że ma wyjątkowo lepkie łapy oraz bolszewicką skłonność do sięgania nie po swoje…
H. Jez.