GRA NA JEDNĄ KARTĘ
Nowe inwestycje w miastach, które będą współgospodarzami EURO 2012 to nie lada wyzwanie dla lokalnych klubów piłkarskich. Zwłaszcza tych, które dotychczas były finansowane z miejskiej kasy. W drugiej połowie przyszłego roku, po zakończeniu najważniejszej imprezy UEFA, ta kasa nie dość że będzie świeciła pustkami, to jeszcze do spłacenia pozostaną wielomilionowe kredyty. Na kontynuowanie dotychczasowego wspierania futbolu przez samorząd może najzwyczajniej zabraknąć środków.
Klubowi działacze mają zatem do wyboru: albo czekać pokornie na bieg wydarzeń i liczyć na łut szczęścia, albo aktywnie włączyć się w zagospodarowanie tego, co pozostanie w spadku po mistrzostwach Europy i z potencjalnej ofiary stać się beneficjentem piłkarskiego wydarzenia.
Władze Lechii Gdańsk S.A. wybrały wariant drugi. Przełomowym momentem w jego realizacji okazało się powołanie do życia spółki-córki Lechia-Operator i przejęcie przez nią praw do dziesięcioletniego administrowania stadionem PGE Arena, który będzie miejscem trzech spotkań eliminacyjnych i ćwierćfinału ME 2012. W pełni nowoczesny kompleks sportowy z 42 tys. miejsc na trybunach i bogatą infrastrukturą towarzyszącą to oczywisty atut dla klubu piłkarskiej ekstraklasy. Ale ten medal ma również swoja drugą, mniej błyszczącą stronę. Miasto przekazując Lechii prawa do administrowania nowym stadionem liczy w rewanżu na pieniądze, pozwalające przynajmniej w części zrekompensować iście astronomiczne koszty jego budowy, oscylujące – zależnie od źródła – w granicach od 630 do 680 mln zł. Kwota 35 mln zł zagwarantowana przez Polską Grupę Energetyczną za pięcioletnią wyłączność na nazwę stadionu to tylko kropla w morzu miejskich oczekiwań. Stąd Lechia Operator musiała wziąć na swoje barki m.in. takie zobowiązania jak 2-milionowa opłata roczna, 5-procentowa prowizja od przychodów (nie mylić z zyskami) oraz pokrycie wszystkich kosztów utrzymania obiektu, kalkulowanych na kilkanaście milionów złotych rocznie.
Takich pieniędzy nie zapewnią same wpływy z meczów piłkarskich. Obiekt będzie zatem musiał pracować „na okrągło” jako miejsce np. masowych imprez rozrywkowych, zjazdów, konferencji, szkoleń i innych przedsięwzięć. A do tego potrzeba wielu fachowców od akwizycji, niekoniecznie związanych kompetencyjnie i – tym bardziej – emocjonalnie z futbolem. Z czasem może okazać się, że futbol to margines działalności Lechii-Operatora, jeśli nie wręcz… kula u nogi. Poczekamy, zobaczymy, choć niżej podpisany nawet w części nie podziela optymizmu wybrzeżowych dziennikarzy w tym względzie.
Póki co, zapadają dalsze decyzje o kluczowym znaczeniu dla losów „Lechii”. Do wynajętego obiektu w gdańskiej Letnicy, w sąsiedztwie stadionu PGE Arena, przeniesiony został nie tylko dział marketingu i promocji (zlokalizowany dotąd przy ul. Traugutta 109) ale także stricte piłkarska część klubu mająca dotychczas swoją siedzibę przy ul. Traugutta 29, czyli na stadionie „Lechii”. Tym sposobem można mówić o pożegnaniu miejsca, które z „Lechią” i gdańskim futbolem kojarzyło się wszystkim od ponad 65 lat, a wydarzenia do jakich tutaj dochodziło zapisały się na trwałe nie tylko w sportowej historii Wybrzeża. Dość wspomnieć pucharowy mecz Lechii z Juventusem Turyn (2:3) rozegrany w 1983 roku przed ponad 20-tysięczną (!) widownią.
Wprawdzie od paru lat stadion przy ul. Traugutta (na zdjęciach) pozostaje w dyspozycji MOSiR, zawiadującego obiektem w imieniu formalnego właściciela tj. miasta lecz nadal nie ma jasności co do dalszych losów jednego z najładniejszych kompleksów piłkarskich w Polsce. Pięknie położony wśród drzew i morenowych wzgórz, doskonale skomunikowany i zlokalizowany w jednym z najatrakcyjniejszych miejsc Trójmiasta, po wyprowadzce piłkarzy szybko może stać się łakomym kąskiem np. dla developerów. Tym bardziej, że pozostawieni na miejscu rugbiści, 12-tysięcznej widowni wokół płyty głównej raczej nie zapełnią.
Mgliście wyglądają również deklaracje przedstawicieli „Lechii” w kwestii stworzenia zaplecza szkoleniowego, przygotowującego piłkarski narybek dla pierwszej drużyny. Temu celowi miało służyć powołanie do życia Akademii Piłkarskiej Lechii Gdańsk, a przede wszystkim – budowa w Bystrej pod Gdańskiem, największego w Polsce północnej centrum treningowego dla futbolowej młodzieży. Na 10-hektarowym terenie zaplanowano m.in.: boiska pełnowymiarowe z nawierzchnią naturalną i sztuczną (podgrzewane i oświetlone), boisko kryte z nawierzchnią sztuczną, boiska pomocnicze gliniaste, szutrowe oraz wielofunkcyjne (łącznie 10-12 placów do gry), bieżnię sprinterską, tory do podbiegów, ścianki treningowe, elementy do specjalistycznego treningu technicznego i bramkarskiego, siłownię, salę fitness, pomieszczenia medyczne oraz internat.
Sęk w tym, że ta koncepcja nie wyszła praktycznie poza fazę podpisanego w maju ubiegłego roku listu intencyjnego między „Lechią” Gdańsk, a gminą Pruszcz Gdański, na terenie której znajduje się wspomniana miejscowość Bystra.
Z konkretów mamy zatem jedynie perspektywę ciężkiej, 10-letniej pracy nad maksymalnym wykorzystaniem PGE Arena nie tylko dla dobra biało-zielonych (stadion i kasa) ale także dla miasta (prestiż i kasa) oraz firm zaproszonych do współpracy z Lechią-Operatorem, tj. Sportfive i HSG Zander (głównie kasa). Czy wystarczy jeszcze sił, aby konsekwentnie i racjonalnie budować zespół piłkarski na miarę nowego, 42-tysięcznego stadionu w półmilionowym mieście?
Tekst i zdjęcia:
Henryk Jezierski
(21.02.2011)