HONDA CIVIC 5D
Imponująca gala towarzysząca polskiej premierze najnowszej, już dziewiątej, generacji Hondy Civic we wnętrzu warszawskiego „Torwaru” to jednoznaczne potwierdzenie szczególnych nadziei, jakie szefowie japońskiego koncernu wiążą z tym modelem. Także na rynku polskim, gdzie Honda straciła w ostatnich latach niemal połowę odbiorców i ciągle pozostaje poza dziesiątką najpopularniejszych marek.
Czy nowy Civic może poprawić tę sytuację? Moim zdaniem tak, lecz w nieznacznym stopniu. Ten, bez wątpienia atrakcyjny wizualnie, komfortowy i dynamiczny samochód, bijący swoich konkurentów z tego samego segmentu pod wieloma względami, przegrywa w rywalizacji dla Polaków najważniejszej, bo cenowej. 64.900 zł za wersję podstawową ze 100-konnym silnikiem 1.4 i-VTEC może okazać się barierą nie do zaakceptowania, przynajmniej dla klientów nie związanych emocjonalnie z jakąkolwiek marką. O akceptację dla nowego Civica wśród sympatyków Hondy, jestem całkowicie spokojny. Zwłaszcza, że cena najnowszego modelu pozostała na takim samym poziomie, jaki skalkulowano dla jego poprzednika. Dodajmy, że standardowy Civic przyspiesza od 0 do 100 km/h w 13 sekund i osiaga prędkość maksymalną 187 km/h, a na wyposażeniu podstawowym posiada m.in. ABS, układ stabilizacji jazdy VSA, system wspomagania ruszania na wzniesieniu HSA, elektryczne sterowane szyby i lusterka, tempomat oraz aluminiowe felgi. Za klimatyzację i radioodtwarzacz trzeba zapłacić ekstra.
Nazajutrz po gali skorzystaliśmy z możliwości odbycia jazd testowych po Warszawie. Nasz wybór padł na model Civica ze 142-konnym silnikiem 1.8 i-VTEC w najbogatszej wersji wyposażenia, co znalazło, niestety, mocne odbicie w jego cenie, niemal dwukrotnie wyższej od modelu standardowego z silnikiem 1.4.
Czy kwota stu kilkunastu tysięcy złotych jest adekwatna do walorów Civica z najwyższej półki? Dla tych, którzy cenią „gadżety”, włącznie ze specjalnym systemem nagłaśniającym, nawigacją i kamerą cofania, być może tak. Niżej podpisany jako kierowca konserwatywny, w dodatku obywający się bez kamer cofania nawet podczas prowadzenia zestawów ciągnikowych, zachowa w tym wypadku „votum separatum”.
Nie mogę przejść natomiast do porządku dziennego nad silnym piętnem, jakie na konstruktorach nowego Civica wywarł obowiązujący powszechnie i nadzwyczaj poprawny politycznie terror pseudoekologów. Rozumiem oczywisty geszeft „arbuzów” (z wierzchu zielone, w środku czerwone), straszących wszystkich „globalnym ociepleniem” i wymuszających – tak przynajmniej mniemam – na koncernach samochodowych kolejne rekordy w obniżaniu zawartości dwutlenku węgla, lecz nie zgadzam się, aby jakikolwiek samochód, nawet nie mój, informował mnie co rusz, że jadę nieekonomicznie i nieekologicznie. A Civic to robi, zmieniając oświetlenie wskaźników z koloru zielonego na niebieski (dobrze, że nie czerwony). Zwłaszcza, że Honda zawsze kojarzyła mi się z marką o sportowym zacięciu.
Tekst i zdjęcia:
Henryk Jezierski
(02.03.2012)