KOMPLEKS PRZYBŁĘDY
Może jestem nie z tej epoki lecz nad kreowanie rzeczywistości – co stanowi opatentowaną specjalność kuglarzy różnej, najczęściej czerwonej, maści – zdecydowanie przedkładam opisywanie i diagnozowanie tego, co realne. A realne są nie tylko czyny („Po czynach ich poznacie”) ale także słowa, zwłaszcza jeśli wypowiada się je publicznie. Jakże zatem interpretować wypowiedzi polityków reprezentujących Polskę z mianowania i urzędu (w rodzaju Bieleckiego, Lewandowskiego, Suchockiej, Mazowieckiego, Skubiszewskiego, Geremka, Bartoszewskiego, Olechowskiego, Siwca, Kwaśniewskiego, Millera i setek innych), którzy używają sformułowań wyraźnie sugerujących dystans wobec polskości. Mówią o „tym kraju” zamiast o „naszym kraju”. Operując terminem „Rzeczpospolita” – akurat znacznie dłuższym i trudniejszym do wypowiedzenia niż „Polska” – konsekwentnie unikają dopowiedzenia czyją Rzeczpospolitą mają na myśli. Wreszcie każą nam „iść do Europy” choć my jesteśmy jej centrum nie tylko w sensie geograficznym, ale także cywilizacyjnym, skutecznie – póki co – broniąc się przed urzeczywistnieniem wizji Starego Kontynentu jako raju dla wyznawców pogaństwa, eutanazji i aborcji tudzież pedałów, lesbijek i innego rodzaju zboczeńców.
Po trzynastu latach doświadczania tzw. transformacji ustrojowej, której istota polega głównie na podziale łupów między frakcją komuny pospolitej (zwanej w latach 60-ych chamami), a frakcją komuny rasowej (tę z kolei chamy nazywały żydami), dopracowałem się własnej teorii tłumaczącej specyficzny język polityków udających naszych przedstawicieli. Owa teoria sprowadza rzecz całą do KOMPLEKSU PRZYBŁĘDY, charakterystycznego dla ludzi z jednej strony pozbawionych naturalnych bądź intelektualnych podstaw (np. ze względu na swoje pochodzenie lub wrodzoną tępotę) do identyfikowania się z narodem o tak pięknych, europejskich i cywilizacyjnych tradycjach jak naród polski, z drugiej zaś – próbujących dowartościować się poprzez kompromitowanie i ośmieszanie wszystkiego, co daje nam powody do narodowej dumy. Telewizyjny zapis wyczynów niejakiego M. Siwca parodiującego na zlecenie swego szefa-prezydenta (akurat cierpiącego dodatkowo na kompleks niedouka) gestów naszego rodaka, papieża Jana Pawła II jest dla tej teorii znakomitym, choć nie jedynym, potwierdzeniem.
Oto okazało się, że Polakiem i cywilizowanym Europejczykiem zarazem nie można zostać tylko poprzez samo przechrzczenie się np. z Bermana na Borowskiego, Stolcmana na Kwaśniewskiego, Gutmana na Mazowieckiego, Szechtera na Michnika itp., itd. Podobnie zresztą jak zmiana emblematu na masce nie uczyni Opla Mercedesem. Ta niemożność dokonania skutecznej przebieranki rodzi naturalną wrogość wobec tych, którzy tę przebierankę odkryli lub instynktownie wyczuwają. Pół biedy, gdy wrogość objawia się wyłącznie w niestosownych słowach, chamskich gestach i próbach medialnego wykreowania „europejskich” standardów na własną, cokolwiek plugawą modłę. Gorzej, gdy KOMPLEKS PRZYBŁĘDY przerodzi się w agresję i chęć unicestwiania wszystkiego, co nieosiągalne przy pomocy przebieranki. Strzeżmy się zatem przybłędów, póki „w tym kraju” jest jeszcze coś do uratowania, „Rzeczpospolita” pozostaje „Rzeczpospolitą Polską”, a próbować „iść do Europy” powinni akurat ci, których dzielą od jej uświęconych tradycji i zasad nie kilometry lecz lata świetlne.
Henryk Jezierski
P.S.
„Skandal, szok, przerażenie”... Od takich właśnie określeń huczały polskojęzyczne środki przekazu – bez podziału na publiczne i prywatne – w poniedziałek, 22 kwietnia br. Czyżby chodziło o ocenę poczynań uzbrojonych po zęby żydowskich oprawców mordujących bezbronnych Palestyńczyków na ich własnej ziemi?
Nic z tych rzeczy. Po prostu, tak skomentowano demokratyczne wybory w demokratycznym państwie (dokładnie chodzi o Francję), w wyniku których do drugiej tury zmagań o prezydencki fotel awansował lider prawicowego Frontu Narodowego Jean-Marie Le Pen. Oczywiście, jest to skandal tyle, że z zupełnie innej strony. Oto programowi spadkobiercy marksistowskiej żydokomuny, najbardziej zbrodniczej ideologii w dziejach ludzkości, mającej na swoim koncie (bo przecież nie sumieniu) dziesiątki milionów ofiar, wymordowanych przez leninowsko-stalinowskich komunistów, hitlerowskich narodowych socjalistów i pol-potowskich trockistów śmią piętnować wybór, dokonany przez obywateli państwa z pewnością bardziej suwerennego niż Polska.
Dodajmy, że chodzi o wybór człowieka, który nikogo nie zabił, nie okradł, nie wziął moskiewskiej pożyczki, nie oszukał w kwestii swojego wykształcenia i nie nachlał się przed oficjalnym udziałem w uroczystości ku czci poległych rodaków. O co więc chodzi red. J. Pieńkowskiej komentującej w „Wiadomościach” wyniki francuskich wyborów z wytrzeszczem oczu, sugerującym autentyczne przerażenie? Co mają do zarzucenia Le Penowi jej koleżanki i koledzy z TVP, TVN, Polsatu, PR, RMF FM, Radia ŻET i innych „przekaziorów”?
Ano to, że Le Pen, widząc poważne zagrożenia dla swojego kraju ze strony struktur UE, chce te struktury po prostu pożegnać. Zamierza również rozprawić się z dotychczasową bezkarnością przestępców – głównie imigrantów – odsyłając ich nie do gułagów bynajmniej lecz tam, skąd przybyli. Inne postulaty prawicowego polityka dotyczą walki z korupcją urzędników państwowych i samorządowych, zagwarantowania pierwszeństwa w zatrudnieniu rodowitym Francuzom (pamiętajmy, że chodzi nie o Maroko lecz o Francję) oraz wzmocnienia w życiu społecznym roli tradycyjnej (nie gejowskiej lub lesbijskiej) rodziny. Czy to jest program szatański, kwalifikujący się do tak ostrego i zmasowanego obszczekiwania? Ja rozumiem, że w prasie, radio i telewizji dziennikarze wyparci zostali – oby tymczasowo – przez narzędzia propagandy. Ale dlaczego są to narzędzia tak tępe?
H. Jez.
„MOTO” nr 4 (172), kwiecień 2002