KTM 990 ADVENTURE
Zacznijmy od zastrzeżenia podstawowego: nie jest to motocykl dla każdego. Opanowanie ważącej ponad 200 kg maszyny z ponad 100-konnym silnikiem wymaga ponadprzeciętnych umiejętności oraz doświadczenia. Zwłaszcza, że ten potężny, wyglądający cokolwiek „misiowato” jednoślad jest w stanie bez problemu przekroczyć szybkość 200 km/h i przyspieszyć do 100 km/h w 5 sekund. To istotne ograniczenie znajduje zresztą odbicie w charakterystyce typowych użytkowników KTM 990 Adventure. Są to najczęściej mężczyźni w wieku 30 – 45 lat, a więc o sporym stażu jeździeckim.
Za sprawą najniższego z członków redakcji „MOTO” wycofuję się natomiast z rekomendowania tego modelu KTM wyłącznie kierowcom o tzw. słusznej posturze. 170 cm wzrostu wystarczyło naszemu koledze, aby nie tylko bez jakichkolwiek problemów zająć miejsce za kierownicą motocykla ale także pewnie utrzymywać go w pionie po każdorazowym wytraceniu prędkości do zera. Jest to znaczący atut austriackiego produktu, zważywszy choćby na stresujące doświadczenia tego samego dziennikarza podczas ujeżdżania dwukrotnie słabszej lecz wyższej Hondy XL 650 Transalp. Natomiast z wymogu dysponowania męską krzepą – niezbędną choćby do ustawiania i przetaczania 200-kilogramowego pojazdu – wycofywać się nie zamierzam.
Jakkolwiek stworzenie motocykla w pełni uniwersalnego, dysponującego najlepszymi cechami każdego z jednośladowych „podgatunków” nadal pozostaje niedościgłym marzeniem konstruktorów to jednak KTM 990 Adventure zadaje kłam przekonaniu, że w tym wypadku niemożliwy jest także rozsądny kompromis. Owszem, jest to kompromis dosyć kosztowny, lecz po pierwsze – nie tak bardzo jak oferta konkurencji w tym samym segmencie, po drugie – pozwala bez żalu i poczucia niedosytu porzucić mało realne plany dysponowania kilkoma różnymi motocyklami do różnych celów.
„Okręt flagowy” austriackiego producenta sprawdza się bowiem nie tylko jako znakomity (czytaj: szybki, wytrzymały i wygodny) środek transportu do dalekich wojaży po autostradach i bezdrożach ale także jako niezły „pomykacz” w warunkach miejskich. Co ciekawe, rzecz nie tylko w ponadprzeciętnej dynamice KTM-a, pozwalającej ze spokojem odpierać gonitwy podekscytowanych kierowców samochodów osobowych (bo też ile z nich może poszczycić się przyspieszeniem do 100 km/h w 5 sekund?) ale także w zaskakujących walorach ponad 200-kilogramowego rumaka podczas pokonywania ulicznych korków.
Niżej podpisany do tego czasu był święcie przekonany, że nie ma lepszego środka pozwalającego na chyże przeciskanie się między sznurami samochodów niż zakupiony kilka lat temu małogabarytowy skuter marki Yamaha. Tymczasem potężny KTM 990 Adventure sprawuje się pod tym względem równie dobrze, a czasami wręcz lepiej. Owszem, ma o kilka centymetrów szerszą kierownicę lecz tę przypadłość nadrabia wysoko usytuowanymi lusterkami bocznymi, bezkolizyjnie mijającymi lusterka absolutnej większości samochodów. W dodatku – w tychże lusterkach złośliwcy wyspecjalizowani w blokowaniu przejazdu jednośladom widzą nie skromniutki skuterek lecz dwukołowego potwora. Donośna praca silnika oraz reflektor emitujący silny strumień światła akurat na wysokości oczu potencjalnego „szlabanowego” dopełniają reszty. Z nieukrywaną satysfakcją dane mi było obserwować reakcje – nielicznych na szczęście – kierowców z gatunku psa ogrodnika, co to sam nie zeżre i innemu nie da. Nawet jeśli zdarzył się odruch skrętu samochodu na tor jazdy KTM-a, to jeszcze szybciej był on korygowany do stanu poprzedniego.
Zarówno na ulicach miast, jak i poza obszarem zabudowanym bardzo przydatna okazała się jeszcze jedna cecha największego z jednośladów w ofercie austriackiej firmy – pewne i oszczędzające kierowcy stresu opuszczanie kolein lub wybrzuszeń w nawierzchni drogi, jakże licznych w naszych realiach.
Trzeba jednak podkreślić, że pełne wykorzystanie możliwości drzemiących w opisywanym motocyklu wymaga pozbycia się niektórych nawyków, zwłaszcza wynikających z przekonania, że mocny – w dodatku czterosuwowy – silnik, więcej wybaczy. Ot, choćby skłonności do zbyt szybkiego włączania wyższych biegów, bez czekania na obroty silnika przy których ma on największy moment obrotowy. Owszem, ponad 100-konna jednostka napędowa jakoś to przetrzyma lecz kosztem znacznie zmniejszonej dynamiki jazdy i nieprzyjemnych wrażeń akustycznych.
Redakcyjne obowiązki sprawiły, że podczas tygodniowego testowania KTM 990 Adventure ograniczaliśmy się praktycznie do jazd w obrębie Gdańska i jego najbliższych okolic. Tym sposobem nie dane nam było poznać koronnych atutów modelu, ujawnianych poza terenem zabudowanym, przy większych szybkościach i na większych dystansach.
Tę lukę pozwoliła nam wypełnić relacja Krzysztofa Strzeleckiego, dyrektora operacyjnego w polskiej filii znanego koncernu paliwowego, a ponadto – jednego z nielicznych menedżerów wysokiego szczebla, którzy nie dali się zauroczyć dodatkowi funkcyjnemu w postaci służbowej limuzyny i wykorzystują każdą sposobność, aby przesiąść się na zdecydowanie mniej komfortowy lecz dający więcej jeździeckiej frajdy, motocykl. W wypadku dyrektora Strzeleckiego tych sposobności jest sporo, bowiem swojego KTM 990 R Adventure używa do regularnego przemierzania trasy Gdynia (miejsce zamieszkania) – Warszawa (miejsce pracy). Tylko z tego tytułu uzbiera się ok. 3 tys. km miesięcznego przebiegu. A przecież doliczyć trzeba jeszcze okazyjne wypady w tzw. teren oraz – póki co, najdłuższą – podróż na niedawne Grand Prix Węgier w Formule 1. Materiału do wyrażenia opinii zatem nie brakuje:
– Na KTM-a przesiadłem się z Yamahy 660 Tenere. Nie będę porównywać tych motocykli, bowiem reprezentują różne półki lecz muszę podkreślić, że nowy nabytek jakby trafił w dziesiątkę moich oczekiwań. To nie tylko kwestia zdecydowanie większej mocy ale również bardziej odpowiadających mi gabarytów, wyważenia, zestrojenia amortyzatorów i wynikającej stąd jakości prowadzenia. Niemal zawsze w swoich wojażach między Gdynią i Warszawą korzystam z odcinka autostrady A-1 i zapewniam, że jazda tym motocyklem z szybkością 130 km/h to po prostu bajka. Przy 170 km/h robi się głośniej ale też jest przyjemnie.
Na naszych „normalnych” drogach jeżdżę oczywiście wolniej, m.in. ze względu na stan nawierzchni lecz zapewniam, iż dla KTM-a stan ów nie jest specjalną przeszkodą. Z równym powodzeniem pokonuje wyboje, głębokie koleiny, tzw. tarkę poprzedzającą położenie warstwy asfaltu podczas robót drogowych, czy poprzeczne garby zwane „leżącymi policjantami”. To zasługa zawieszenia, z natury twardszego – zwłaszcza, że mój motocykl to bardziej usportowiona wersja KTM 990 Adventure – lecz z możliwością regulacji. Podkreślam jednak tutaj duże znaczenie rodzaju opon. Ja nie tylko dobieram je w zależności od rodzaju dróg (teren, szosa) ale także nie idę na żaden kompromis pod względem jakości. Na szosę polecam zdecydowanie pirellowskie Scorpiony.
Główną pozycją kosztową w eksploatacji największego z KTM-ów jest jednak paliwo. Nie ma mowy, aby blisko 20-litrowy zbiornik wystarczył Krzysztofowi Strzeleckiemu na pokonanie trasy Gdynia – Warszawa bez odwiedzania stacji paliw. Przy dynamicznej jeździe – a innej nasz rozmówca nie uznaje – KTM 990 R Adventure spala od 8 do 8,5 l benzyny na 100 km. I tu jednak zdarzają się miłe niespodzianki. Ot, choćby wyprawa na Węgry z pasażerką i pełnym tylnym kufrem. Wzrost obciążenia niby znaczący, a jednak motocykl spalił średnio tylko 6,5 l na 100 km. Powód? Jazda z szybkością nie przekraczającą 130 km/h. Na więcej kobieta nie pozwalała…
Terenowym genom opisywanego modelu zdają się zaprzeczać jego masa i gabaryty. Zwłaszcza wówczas, gdy motocykl „przyglebi” i trzeba przywrócić go do pionu. K. Strzelecki zaliczył taką sytuację i zaręcza, że nie jest to takie trudne. Większe znaczenie od siły ma tutaj odpowiednia technika podnoszenia. Podobnie zresztą, jak przy wykorzystywaniu centralnego podnóżka.
Co natomiast podczas eksploatacji KTM 990 Adventure doskwiera najbardziej? Przede wszystkim – brak wskaźnika aktualnej ilości paliwa w zbiorniku. W tej kwestii musi wystarczyć nam pomarańczowa lampka sygnalizująca początek konsumowania 4-litrowej „rezerwy”. Ta zaś może nie wystarczyć – zwłaszcza podczas jazdy w korkach – na pokonanie przewidywanych 50 km.
Henryk Jezierski
Zdjęcia:
Autor & KTM
DANE TECHNICZNO-EKSPLOATACYJE
SILNIK
Rodzaj: czterosuwowy, V 75o, 4 V, DOHC
Liczba cylindrów: 2
Pojemność: 999 cc
Średnica cylindra x skok: 101 x 62,4 mm
Moc: 78 kW (106 KM) przy 8250 obr./min
Maksymalny moment obrotowy: 100 Nm przy 6750 obr./min
Stopień sprężania: 11,5:1
Zasilanie paliwem: wtrysk elektroniczny Keihin
Smarowanie: obiegowe pod ciśnieniem
Chłodzenie: cieczą
Akumulator: 12V/11,2 Ah
Rozrusznik: E-starter
Tłumik końcowy: 2 x stal szlachetna z trójdrożnym katalizatorem
SKRZYNIA BIEGÓW
Rodzaj: przekładniowa, kłowa
Liczba przełożeń: 6
Sprzęgło: cierne wielopłytkowe w kąpieli olejowej, uruchamiane hydraulicznie
PODWOZIE
Rama: chromowo-molibdenowa rurowa, lakierowana proszkowo
Kąt główki ramy: 63,4o
Kierownica: aluminiowa o średnicy 28/22 mm
Resorowanie z przodu: White Power USD 48 mm, skok 210 mm
Resorowanie z tyłu: White Power mono shock PDS z regulacją hydrauliczną, skok 210 mm
Prześwit (bez obciążenia): 261 mm
Wysokość siedzenia: 860 mm
Łańcuch: X-Ring 5/8 x 5/16”
KOŁA:
Rozstaw: 1570 mm
Obręcze przód: 2,15 x 21”
Obręcze tył: 4,25 x 18”
Opony przód: 90/90-21”
Opony tył: 150/70 R-18”
HAMULCE:
Przód: 2 x Brembo, dwutłokowy zacisk pływakowy, tarcze o średnicy 300 mm
Tył: Brembo, jednotłokowy zacisk pływakowy, tarcza o średnicy 220 mm
ABS: dwukanałowy Brembo
MASY, POJEMNOŚCI:
Masa własna w stanie suchym: 209 kg
Pojemność zbiornika paliwa: 19,5 l (w tym 4 l rezerwy)
CENA BRUTTO (stan na 14.07.2010):
KTM 990 Adventure – 55 900 zł
KTM 990 Adventure R – 56 700 zł
Motocykl udostępniony do jazd testowych przez KTM Gdańsk
{loadposition lubie_to}