NIE POJEDZIEMY DO RZYMU!
Pasibrzuchy – „lusitgerowie” Kościoła. Wy, którzy nie wierzycie w Boga i suwerenny Polski Naród, baczcie na to, że jecie chleb z pracy rąk naszych. Dzień Sądu nadchodzi! Wyczerpała się dotychczasowa formuła sprawowania rządów. Przed Polską pojawiło się widmo przewrotu lub wojny. Wyjmijcie swe krzyże. Nie zbudujecie swej przyszłości z układów i ochłapów unijnych. Te srebrniki ukuto z potu i krwi niszczonych narodów. Nawróćcie się! Polska będzie, bo Bóg tak chce!
Rok 2014 jest dla Polaków trudnym wyzwaniem. To wszystko, co ma się stać, odbędzie się pod znakiem ogłoszenia świętym papieża Jana Pawła II. Choć w naszej publikacji chcemy się skoncentrować głównie na aspektach politycznych, to w wielkim skrócie pozwolimy sobie przedstawić nasze stanowisko w tej sprawie.
Nie sposób nie docenić wpływu tego pontyfikatu na polskie sprawy i trzeba przyjąć tę prawdę, że znajdujemy się w nurcie zainicjowanych przez Jana Pawła II globalnych przemian.
W 1979 roku wezwał on jakiegoś ducha, który miał odmienić oblicze Ziemi. Od tamtego czasu zaszły rzeczywiście głębokie zmiany. Trzeba rozpoznać ducha tego czasu. On rządzi światem Zachodu i łapczywie rozprzestrzenia swe wpływy. Musimy ocenić czy była to z ludzkiego, narodowego i chrześcijańskiego punktu widzenia pozytywna przemiana?
W 1999 roku Jan Paweł II przemawiał w polskim parlamencie. Z wdzięczności, a może zauroczony sylwetką Zbigniewa Brzezińskiego wygłosił, ku nieskrywanemu zadowoleniu licznie zgromadzonej masonerii, wszelkich antykościelnych środowisk i antypolskich stref wpływu, bardzo długie płomienne przemówienie. Z polskiej religijności, patriotyzmu, historii i tradycji wyprowadził fałszywą tezę o konieczności przyłączenia Polski do niemieckiej „unii”. Później miał jeszcze kilka wypowiedzi w tym samym duchu. Dość zauważyć, że papież wygrał referendum, które Polacy przegrali. Ten triumf wprowadzania w życie wolnomularskich koncepcji, świętowany niegdyś 1 maja jako „Święto Pracy” przypieczętowano 1 maja 2004 roku spektakularnym przyłączeniem Polski do niemieckiej „unii”, zaś siedem lat później 1 maja 2011 roku beatyfikacją Wojtyły. Mówi się o nim jako o wielkim papieżu, wielkim Polaku – patriocie, którego świętość i patriotyzm są tak nowatorskie, że stoją w skrajnej opozycji w stosunku do wielowiekowego, tradycyjnego, naturalnego i normalnego sposobu pojmowania tych pojęć.
Trzeba sobie to uprzytomnić, że pokolenie JPII, nie lękając się, pozwoliło wydziedziczyć siebie i wszystkie swoje przyszłe pokolenia z dziedzictwa materialnego, ze spuścizny kulturowej, duchowej i etycznej. To pokolenie wraz z jego duchowymi przywódcami w cichości ducha i bierności ciała przyzwoliło na profanację naszej świętej polskiej ziemi. Na to, by wszerz i wzdłuż plugawiły ją hordy sodomitów i wszelkiego lewactwa. Podczas gdy spychano na margines, prześladowano, a nawet zabijano polskich kapłanów, inna grupa niewierzących w Boga i suwerenną Polskę hierarchów knuła przeciwko Polakom przy „Okrągłym Stole”. Przez ich zakrystie uwiarygadniali się Polakom też niewierzący członkowie KOR-u i całe watahy żydostwa. W ciągu trzydziestu lat walą się w gruzy cywilizacyjne zdobycze wielu pokoleń, które przetrwały zabory, wojny i okres PRL-u. Mamy już w szkole religię, ale zastanawia nas treść podręczników do tego przedmiotu. Masoneria jako doskonalenie człowieka? Na nowo zdefiniowano jakiś dziwny i pokraczny patriotyzm. Nie jesteśmy pewni czy jest to jeszcze ciągle ta sama religia, którą otrzymaliśmy od naszych Ojców. Dorasta już drugie, wyrwane z narodowego pnia, pokolenie Polaków kształtowanych przez cały ten okupacyjny system na niewolników bez państwa, własności i historii. Ludzi bez przeszłości i bez przyszłości.
Ten urodzony i wychowany w Polsce papież, jako pierwszy z papieży złożył w 1986 roku wizytę w synagodze. Urządzał pogawędki z rabinem Rzymu i nawet wyszperał mu antychrześcijańskie, talmudyczne i zbrodnicze manuskrypty Majmonidesa. Jak innowierca kiwał się pod „Ścianą Płaczu”, wciskał tam w szparę jakąś podejrzaną karteczkę. (Treść tej karteczki Żydzi wykorzystali na tablicy upamiętniającej „pogrom kielecki”. Jak wiemy z dokumentów i relacji świadków, „pogrom” ten był żydowską prowokacją mającą na celu oskarżenie Polaków i wypchnięcie części mas żydowskich w celu zaludnienia Palestyny). Papież, który w czasie trwającego dwadzieścia sześć lat pontyfikatu ogłosił rekordową liczbę świętych nie znalazł czasu na proces beatyfikacyjny kardynała Stefana Wyszyńskiego. Chciał zapomnienia myśli i pracy tego polskiego kardynała, bo prowadził Kościół w kierunku zupełnie przeciwnym. Po śmierci kardynała Wyszyńskiego kościoły zostały otwarte dla elementu obcego – tak zwanej opozycji demokratycznej (KOR, ROPCiO, KPN, RUCH). Uwiarygadniano wrogów Kościoła i Polski. Watykan wspierał ten „solidarnościowy”, antypolski przewrót. Tamtędy też szły pieniądze dla Kuroniów, Michników, Kaczyńskich i innych „szczerych Polaków i katolików”
Wraz z pontyfikatem Wojtyły zarysowało się nasilenie totalnej, ekonomicznej, kulturowej i duchowej walki z Narodem Polskim. Powstała pewna nowomoda, o wymiarze przewrotu kulturowego, liturgicznego, religijnego i cywilizacyjnego, która znalazła swój wyraz na zewnątrz i wewnątrz Kościoła.
Polacy czują się obco w tej „Nowej Ewangelizacji”. Nasza wiara, wyobrażenia i przyzwyczajenia nie dają się pogodzić ze zmianami, które zachodzą w Kościele. Kultu Bożego nie można zastąpić kultem człowieka. Nie rozumiemy, dlaczego katoliccy kapłani biegają po kościele z menorami. Nie rozumiemy „Dni Judaizmu”. Nie rozumiemy zniesienia postów, chowania po kątach Najświętszego Sakramentu, udzielania go na rękę. Nie rozumiemy oklasków w czasie Mszy Świętej i stawiania kapłanom tronów w centrum Bożego Domu.
Nie znajdujemy żadnych sensownych przesłanek dla postępującego synkretyzmu, fałszywego ekumenizmu i judaizacji naszego Kościoła. Nasza wrażliwość sprzeciwia się działalności na terenie Kościoła judaistycznych sekt takich jak „Odnowa w Duchu Świętym”, „Neokatechumenat”, czy „Opus Dei”. Stanowczo sprzeciwiamy się bierności i tolerowaniu przez ludzi Kościoła postaw homoseksualnych i innych zboczeń.
Brzdękanie na gitarze, walenie w bębny może kulturowo zaspokaja innych mieszkańców Ziemi, ale Polakom nie zastąpi dostojnego dźwięku organów. Do znudzenia wykonywana cała gama niskich lotów arko-podobnych piosenek nie zastąpi wielkiej wielowiekowej tradycji. Gdzie im do tych pięknych polskich pieśni, które śpiewali nasi rodzice, dziadkowie? Gdzie tym zaczerpniętym z obcych kultur melodiom równać się do tak wspaniałych hymnów, jak „Kiedy ranne wstają zorze”?
Ta nowa moda podjęła głos neofitów, lewactwa, innych wrogów Kościoła i Polski sugerujący, że Kościół się zaczął wraz z pontyfikatem Wojtyły i skończył wraz z jego odejściem. Jakże często zamiast argumentów, zamiast słów Chrystusa na wszystkie okazje, bez żadnego istotnego powodu, cytuje się Wojtyłę. Ten papież miał tak bogaty dorobek, że cytować go mogą wszyscy. Jego wypowiedziami posługiwali się lewacy, zwolennicy anszlusu, ale i ich przeciwnicy polityczni. Wrogowie Polski cytują go i mówią: „To wasz papież tak powiedział”.
Innym przejawem tej nowej mody jest propagowanie grzechu pacyfizmu. To jest część iście diabelskiej obłudnej konstrukcji. Podczas gdy papież oficjalnie wielokrotnie zabiega o pokój na świecie, wielu jego wybrańców, kolegów i przyjaciół tworzy za jego wiedzą i zgodą w tym samym Kościele prowojenne lobby. Popierają oni bezprawną, niechrześcijańską i zbrodniczą doktrynę wojny prewencyjnej. To lobby w polskim Kościele poparło wyjazdy najemników z Polski na nie nasze wojny. Wprawdzie do tego lobby możemy zaliczyć zaledwie kilku hałaśliwych biskupów, ale warto też zauważyć, że pozostali tworząc atmosferę aprobaty dla tych krzykaczy, bardzo głośno w tym czasie milczeli.
Z powyższych rozważań wynika, że w zależności od osobistych upodobań jedni mogli się cieszyć i popierać pokojowe wystąpienia papieża, inni zaś mogli zadowolić się błogosławieństwem jego podwładnych. Nabierać doświadczenia w strzelaniu do żywych ludzi walcząc w interesie USA, Niemiec, Wielkiej Brytanii i Izraela. Było już kiedyś tak, że w karczmie u Jankiela gromadzili się polscy desperaci, a on zadając im trunki grał na tych patriotycznych, ale pustych polskich łbach jak na cymbałach. Takie to były sojusze, nie tylko polityczna prostytucja i zamorskie wojny.
W tym miejscu, w którym jasno widzimy, że głos sprawiedliwy miał być tylko głosem wołającego na puszczy, a głos zbrodniczy głosem decydującym przypominają się nam podobne rozdania w innych tematach. Tak sprawiedliwe potępienie cywilizacji śmierci i jednoczesne decydujące wsparcie sił ją kreujących. Sprawiedliwe określenie zasad współżycia w Europie i decydujące poparcie Zła w postaci anszlusu Polski do niemieckiej „unii”. Przykłady takiego postępowania można mnożyć, ale wróćmy do wątku grzechu pacyfizmu. Uzasadniliśmy tezę o hipokryzji Wojtyły w odniesieniu do aspektu udziału Polaków w nie naszych wojnach. Ze zdumieniem pragniemy tu podkreślić, że powyższe rozważania nie mają żadnego odniesienia do naszych wojen. W sprawach ważnych dla Polaków słyszymy, że mamy się poddać Bożemu Miłosierdziu, nastawiać drugi policzek, wybaczać tym, którzy win nie żałują i tego wybaczenia nie chcą, przepraszać tych, którym nic złego nie zrobiliśmy. Ile to razy słyszeliśmy od członków Neokatechumenatu: „nie sądź Siostro”, ”nie oceniaj Bracie”. Dlaczego mamy nie oceniać? Ta ocena pozwala nam odróżnić zło od dobra. Daje możliwość ukierunkowania i podjęcia adekwatnych do sytuacji działań.
Kombatanci wspominają: „Kiedyś modliliśmy się przed walką, a dziś każą nam się modlić zamiast walki. Tylko się modlić”. Dla kogo to jesteśmy wystawieni? Komu sprzedani? Dlaczego pozoruje się obronę i uczy nas bierności wmawiając nam z ambon i mediów takich jak to toruńskie, że mamy zostawić całą sferę życia społecznego i politycznego Panu Bogu, że On za nas wszystko załatwi?
Z góry przychodzą dyrektywy, aby nie głosić kazań politycznych. Promuje się Akcję impotencji Katolickiej, a zwalcza wszelkie polskie inicjatywy.
Inną nową modą jest głoszenie pseudo-patriotycznych myśli, kazań i kłamliwych ocen. Powszechnie funkcjonującym kłamstwem jest powtarzany mit o tym, że w wyniku przewrotu solidarnościowego odzyskaliśmy wolność i mamy wolną Polskę. Kościelny rabinat zafundował nam na tę intencję specjalne święto – „Święto Dziękczynienia” i zmusza się katolików do uczestniczenia w jakichś „szopkach” na Polach Wilanowskich. Buduje się tam za nasze pieniądze masońską budowlę „Świątynię Opatrzności Bożej”.
Promuje się kult wolnomularskich zbrodniczych zrywów: Powstania Listopadowego, Styczniowego, Warszawskiego i przewrotu „solidarnościowego”.
Ukuto kłamliwe stwierdzenie, że nie ma wolności bez „Solidarności” i prawdziwe, że gdyby nie było Powstania Warszawskiego nie byłoby „Solidarności”. Ta teza jest prawdziwa, bo przy okazji tych wszystkich antypolskich zrywów wyniszczali i wyrzynali polską elitę, a na jej miejscu instalowali swoją.
Niezrozumiała dla Polaków była dyplomacja papieża, jego polityka wspierania masonerii i wrogów Kościoła.
Pamiętamy tę masońską elitę, która gościła na Watykanie. Warto wspomnieć ich oficera łącznikowego Zbigniewa Brzezińskiego, Hannę Suchocką, Leszka Kołakowskiego, rozmowy z Wałęsą, uwiarygadnianie Geremka…. Warto przypomnieć handel Polską: Gocłowski, Dembowski, Orszulik oraz asystę: Kowalczyk, Glemp, etc. Jak to się stało, że siłę polityczną dostawał na pokładzie papamobilu wróg życia nienarodzonych i Irakijczyków syn zbrodniarza z żydowskiego NKWD Aleksander Kwaśniewski.
Dziwny stosunek papieża z Polski do miejsc pamięci i męczeństwa Polaków. Dyspozycyjni wobec Wojtyły decydenci, na żądanie środowisk żydowskich, doprowadzili do usunięcia klasztoru Karmelitanek, usunięcia krzyży.
W myśl „religii” holokaustu z miejsc kaźni Polaków usunięto polskie i chrześcijańskie symbole i pozwolono na zawłaszczanie tego terenu przez służby i symbole obcego Państwa.
Misyjna polityka personalna wobec państw słowiańskich nie prowadziła do zgody między Kościołami, a zdarzało się, że była wroga wobec miejscowej ludności. Znając politykę kadrową w Polsce instalującą modernistów, element obcy, legitymizującą dyskryminowanie Polaków, nie dziwiliśmy się, że ci „misjonarze” często byli elementem niechcianym.
Według tego nowego obrządku przemilcza się, dyskredytuje i dyskryminuje naturalną i prawdziwą polską siłę, jaką stanowi Obóz Narodowy. Neguje się i zwalcza ideę narodową. Tak wyzute z polskości zostały uczelnie i pisma katolickie. Jędrzej Giertych dotknięty postawą papieża, który był myśli narodowej wrogi, pisał do niego listy, my też pisaliśmy. Na próżno.
Ten Wielki Papież, którego wizerunek zastąpił na ścianach wielu polskich domów Krzyż Chrystusowy, a jego ulic i pomników w Polsce, będzie niedługo więcej niż przydrożnych krzyży, ten Wielki Polak i patriota dokonując według klucza rasowego wielu nominacji dał siłę Bestii. Ta Bestia pokazała swój ohydny łeb na jego pogrzebie. Stał się on sposobnością do zjazdu światowej masonerii. W pierwszym rzędzie przy trumnie stanęły delegacje zbrodniarzy, lichwiarzy, przywódców światowej mafii. Zawiał wtedy porywisty wiatr. Chciał z tych, których Wojtyła mianował zerwać kardynalskie szaty. Przewracał karty znienawidzonej przez nich księgi, by w końcu ją przed nimi zatrzasnąć. Skończył się pewien rozdział w historii Kościoła i Polski. Oglądając telewizyjne relacje nie odczuwaliśmy nic. Wszystkie te płacze nie robiły na nas żadnego wrażenia. Przyzwyczailiśmy się już do tego, że ten papież był lansowany przez satanistyczne, wrogie Polsce i Kościołowi media. W tym czasie, w eksponowaniu swego żalu przechodzili sami siebie.
Nie czytaliśmy, ale pamiętamy wielki tytuł w żydowskiej gazecie dla Polaków. Wyborcza napisała „Nasz Papież”. Nie dziwimy się, że takich głosów z tamtego środowiska było więcej.
Dlatego wierni w swej niedoli zwykle nie znajdują zrozumienia i wsparcia w obecnej hierarchii kościelnej, tak jak naród nie znajdzie oparcia we władzach, które rzekomo sam wybiera. Ten czas jest dla katolików prawdziwym wyzwaniem. Kościół jest atakowany z zewnątrz przez różnego rodzaju lewactwo, sekty, masonerię…. Od wewnątrz niszczony przez element obcy, który się w nim zagnieździł i rozpanoszył. My, nasza kultura, tradycja, religia, ale i nasza wiara stajemy się przedmiotem wyśmiewania i znieważania. Jedni starają się nam to wszystko zepsuć, drudzy obrzydzić, a jeszcze inni udowadniają, że naprawa nie jest możliwa i że z takiego kościoła trzeba wyjść, by żyć po bożemu w jakimś innym.
W taki sam sposób się nam psuje i zohydza Polskę, by w końcu namówić lub zmusić do emigracji.
Niedoczekanie! Należy dawać świadectwo prawdzie. Trwać na posterunku i bronić, każdy według swoich możliwości, swojego odcinka. Mamy przecież prawdziwych świętych. Tu na myśl nam przychodzi św. Maksymilian Maria Kolbe, który nie tylko był męczennikiem. Jego święte życie i praca są warte przypomnienia. On modlił się o nawrócenie Żydów i masonów, ale też aktywnie walczył z prowadzoną przez nich polityką. Był wstrząśnięty, kiedy w Rzymie w 1917 roku spotkał się z organizowanymi przez masonerię demonstracjami satanistycznymi niosącymi kukły Lucyfera i głoszącymi między innymi hasło, że „Diabeł powinien rządzić w Watykanie”. Jeszcze w tym samym roku zorganizował organizację pod nazwą Milicji Niepokalanej. Był nieprzejednanym wrogiem masonerii, co stawia go w opozycji do postawy tak wielu współczesnych hierarchów i do całego pontyfikatu, o którym tu pisaliśmy. Kolbe szukał i wypracowywał metody skutecznej walki. Był człowiekiem mądrym i nowoczesnym. Postawił na walkę informacyjną.
Nie miał szans na zezwolenie prowadzenia radia w sanacyjnej, rządzonej przez masonerię Polsce, dlatego postawił na krótkofalarstwo i działalność wydawniczą. W 1935 roku „Rycerz Niepokalanej” miał nakład 700 tysięcy. Wydawał też ”Mały Dziennik”. Do 1939 roku wszystkie jego publikacje osiągnęły łączny nakład półtora miliona egzemplarzy.
To polskie imperium medialne niszczone w czasie okupacji przez Niemców i USA zostało ostatecznie zlikwidowane w 1949 roku przez zainstalowane w Polsce żydokomunistyczne rządy. Przez cztery dni i noce około setki mechaników rozmontowywało sprzęt drukarski, który został skonfiskowany i wywieziony przez 65 pięciotonowych ciężarówek. Naszym zdaniem nie tylko warto się zwracać o Jego wstawiennictwo, ale przede wszystkim brać aktywny przykład ze sposobów walki, jakie wypracował. W dalszych rozdziałach naszej pracy postaramy się wykazać, że aby przetrwać jako naród musimy podjąć metody i walkę na polu, które wskazał nam Ojciec Kolbe.
Co czeka nas w najbliższej przyszłości i czy można ten destrukcyjny proces odwrócić? Aby tego dokonać powinniśmy zdać sobie sprawę z materii politycznej, z jaką mamy do czynienia, z obecnej sytuacji wewnętrznej i zewnętrznej. Całościowy proces naprawy musi obejmować zebranie potrzebnych informacji, przeprowadzenie analiz, postawienie diagnozy, wypracowanie możliwych form efektywnego reagowania i podejmowanie właściwych zadań.
W tym zakresie dominuje posługiwanie się utartymi schematami, które nie były i nie są efektywne w politycznej walce. Rozbudzają jedynie nieuzasadnione nadzieje bocznikując naturalne mechanizmy obronne.
Dzieląc się w kilku aspektach naszymi obserwacjami pragniemy jednocześnie zachęcić do politycznej aktywności, wypracowywania i podejmowania skutecznych metod realizowania polityki narodowej polskiej.
Dariusz Benedykt Ciesielski
Sławomir Andrzej Zakrzewski
Ruch Narodowy Polski
(24.04.2014)