PO ZIEMI I… WODZIE
Na pierwszy rzut oka rekreacja kajakowa pod względem kosztów wydaje się porównywalna z rowerową. Przynajmniej w zakupie samego sprzętu. Na dobrej klasy „jedynkę” wystarczy od 2 do 3 tys. zł, okazyjny zakup używanej to wydatek kilkusetzłotowy. Wiosło i kamizelka asekuracyjna są natomiast cenowym odpowiednikiem butów i kasku na rower.
Niestety, na tym kończą się analogie. Rowerem możemy wyjechać spod domu i do niego wrócić. Kajakiem na taki luksus mogą pozwolić sobie tylko mieszkańcy posesji położonych nad wodą, w dodatku – z nużącą perspektywą pokonywania ciągle tych samych szlaków. Pozostali muszą dysponować samochodem do przewozu kajaka nad rzekę lub jezioro albo korzystać z usług wypożyczalni. W Gdańsku taka przyjemność kosztuje 50 zł za 8 godzin. Łatwo policzyć, że trzytygodniowy, aktywny wypoczynek na wodzie to równowartość zakupu kompletnego sprzętu kajakarskiego do używania bez ograniczeń i latami. Obalamy również zastrzeżenia tych, którzy z oczywistych powodów nie znajdą miejsca na kajak w swoim mieszkaniu. Ta sama gdańska wypożyczalnia oferuje bowiem usługę przechowywania sprzętu za jedyne 20 zł miesięcznie.
Nasza propozycja to koncepcja z rodzaju „jedni drugich brzemiona noście”; rower jako środek transportu dla kajaka na lądzie i odwrotnie – kajak wybawieniem dla roweru na wodzie. Owszem, do realizacji tego pomysłu trzeba odrobiny szaleństwa i podobnie nastrojonego współpracownika ale niżej podpisany wraz z bratem Wiesławem udowodnili nieraz, że potrafią dogadywać się jak inżynier z technikiem, dzięki czemu mają na swoim koncie realizacje poważniejsze niż projekt pod kryptonimem „KaRo” (od kajaka i roweru). Wystarczy wspomnieć przebudowę leciwego dostawczaka w funkcjonalny pojazd mieszkalny opisaną w tekście „Kamper dla każdego”.
Pierwsze próby zestawu rowerowo-kajakowego wypadły więcej niż obiecująco (co ilustrują zdjęcia powyżej) lecz dostrzegliśmy także kilka pozycji do poprawienia. Najistotniejsza dotyczyła wózka do przewozu kajaka. W pierwotnej wersji rozstaw jego kół okazał się zbyt mały, aby zachować stateczność holowanego kajaka np. podczas pokonywania zakrętów. Pozytywny efekt w tym względzie przyniosło zamocowanie dodatkowych kół zewnętrznych. Sęk w tym, że czterokołowy pojazd do transportu ledwie 20-kilogramowego kajaka trąci przesadą i nasuwa analogię z „podczołgówką” dla ładunków wielkogabarytowych. Nie bez znaczenia były w tym wypadku również względy estetyczne oraz dodatkowy, zbędny ciężar. Wybraliśmy zatem wariant najbardziej rozsądny; tylko dwa, za to szerzej rozstawione koła. Teraz jest estetycznej i lżej, a przy tym stabilnie.
Niżej podpisany podczas inauguracyjnego pokonywania żuławskich kanałów odczuwał istotny dyskomfort z powodu przedniej opony roweru wrzynającej się w plecy oraz wiosła uderzającego o wózek przy każdej próbie zwiększenia zasięgu pracy ramion. 15-centymetrowe przesunięcie bagażnika rowerowego w stronę rufy oraz mocowania wózka o taką samą odległość w stronę dziobu zlikwidowało obydwie niedogodności.
Oczywiście, jesteśmy otwarci na sugestie i uwagi czytelników bardziej doświadczonych w tej kwestii. Zastosujemy i upowszechnimy je chętnie pod warunkiem wszakże, że zachowane zostanie podstawowe przesłanie naszej inicjatywy. Ma być tanio, niekomercyjnie i bez zastrzegania praw do pomysłów. Jak mówił nasz wieszcz z Czarnolasu, Jan Kochanowski (1530 – 1584): „A jako kto może, niech ku pożytku dobra spólnego pomoże”.
Henryk Jezierski
Zdjęcia:
Wiesław Jezierski