HONDA DN-01
Od blisko dwudziestu lat stoiska z samochodami koncepcyjnymi, prezentowanymi podczas kolejnych salonów samochodowych w Genewie, Frankfurcie nad Menem i Paryżu, omijam szerokim łukiem. Ani to ładne (rekordy brzydoty bije tutaj japoński Nissan), ani rokujące nadzieję na rychłą realizację. Szkoda zatem czasu na przyglądanie się temu, co i tak na ulicę nie wyjedzie, albo wyjedzie w zupełnie innej postaci.
Obawiam się, że podobny los – prawem serii i utrwalonych nawyków – spotkałby stoisko z motocyklowym modelem studyjnym Hondy, oznaczonym jako DN-01. I byłby to błąd kardynalny bowiem, po pierwsze – ten pojazd podoba mi się wyjątkowo, po drugie – od jego europejskiej premiery jako motocykla koncepcyjnego (Mediolan, listopad 2008) do rynkowego debiutu, z Polską włącznie, nie upłynął nawet rok. Nie wiem, czy Japończycy zagrali „vabank”, czy też rozpoznali wcześniej klientowskie oczekiwania. Pozostaje faktem, że styliści oraz inżynierowie Hondy pracowali tym razem na jednej częstotliwości.
W ciągu tygodnia testów przejechałem Hondą DN-01 ponad tysiąc kilometrów, zarówno w dużych aglomeracjach (Warszawa, Trójmiasto) jak i na szlakach turystycznych (Wybrzeże, Kaszuby). Nigdzie – podkreślam: nigdzie – nie spotkałem się z negatywnymi komentarzami na temat oryginalnej urody tego jednośladu. Różnice dotyczyły tylko wskazywanych skojarzeń. Jednym przychodziły na myśl futurystyczne wizje rodem z „Gwiezdnych wojen”, inni – w tym niżej podpisany – zauważali analogie z opływowymi kształtami rekina (takie odczucia budzi zwłaszcza rozciągnięty na boki reflektor z dwoma „ślipiami” czyli punktowymi światłami). Ważne, że nikt z amatorów motocykli nie przechodził obok tej propozycji japońskiego koncernu niechętnie lub obojętnie. A jest to sukces znaczący zważywszy, iż rzecz dotyczy nie modelu znnego na rynku od lat po kolejnym „face liftingu” lecz wytyczania zupełnie nowych szlaków w segmencie motocyklowym. Jestem przekonany, że niebawem śladem Hondy pójdą jej najwięksi konkurenci.
Jeszcze bardziej niż stylistyka imponuje w Hondzie DN-01 nowatorstwo zastosowanych rozwiązań i ich bezwzględne podporządkowanie celowi, jakim jest zaoferowanie użytkownikowi jednośladu przyjaznego w pełnym tego słowa znaczeniu. Motocykl z samej swojej natury jest pojazdem wymagającym maksymalnej koncentracji podczas użytkowania – zwłaszcza na drogach zdominowanych przez pojazdy znacznie większe – toteż każde wzmocnienie tejże koncentracji poprzez wyeliminowanie lub zminimalizowanie czynności drugorzędnych (np. wysprzęglania) poprawia nasze bezpieczeństwo względnie pozwala bardziej delektować się samą radością pokonywania przestrzeni.
Konstruktorzy Hondy mieli tego pełną świadomość, czego dowodem jest premierowy model. To, do jakiego segmentu rynku motocyklowego zostanie on zakwalifikowany, pozostaje – przynajmniej dla mnie – sprawą drugorzędną. Spróbujmy przeanalizować kilka kluczowych rozwiązań zastosowanych w Hondzie DN-01 pod kątem ich dobrodziejstw dla użytkownika.
Automatyczna skrzynia biegów (fachowo: przekładnia hydromechaniczna o bezstopniowej zmianie przełożenia HFT)
Dla jednych jest to „obciachowy” patent ze skuterów, dla mnie – rozwiązanie stosowane z powodzeniem w najdroższych, najbardziej zaawansowanych technologicznie samochodach. Umiejętności optymalnego – dostosowanego do prędkości obrotowej i obciążenia silnika – przełączania biegów w motocyklach nie nabywa się wraz z otrzymaniem prawa jazdy kategorii A. Czasami nauka w tym względzie trwa nawet kilka miesięcy i musi być wznawiana przy każdej przesiadce na inny model.
Rozwiązanie zastosowane w DN-01 wyklucza ten stres. Zwłaszcza, że oferuje trzy warianty do wyboru, uruchamiane przełącznikami. Standardowy, sportowy (przydatny zwłaszcza podczas wyprzedzania lub w warunkach miejskich) oraz manualny. Ten ostatni, podobny do stosowanego w samochodach rajdowych, to propozycja dla bardziej ambitnych, przekonanych o swojej przewadze nad komputerem. Zaręczam, że bardzo szybko porzucą ambicje na rzecz wygody, jaką daje jazda z „automatem”.
Chłodzony cieczą, dwucylindrowy silnik o pojemności 680 cc w układzie V z 8 zaworami, przekazujący moc poprzez wał napędowy.
Zastosowanie takiego rozwiązania przy stosunkowo niewielkiej pojemności eliminuje nieprzyjemne wibracje, jakie są udziałem silników jednocylindrowych, poprawia komfort jazdy oraz zwiększa dynamikę i elastyczność jednostki napędowej. W tym wypadku nieco ponad 60 KM mocy nie wzbudza uczucia niedosytu. Godny podkreślenia jest również miarowy, charakterystyczny dźwięk wydobywający się z rury wydechowej. O dobrodziejstwach wału napędowego, zastępującego łańcuch nie trzeba nikogo przekonywać.
Tylne zawieszenie oparte na jednoramiennym wahaczu Pro-Arm (z umieszczonym wewnątrz wałem napędowym), współpracujące z amortyzatorem typu Monoshock.
Uzyskane dzięki powyższemu rozwiązaniu walory jezdne to jedna z najmocniejszych stron Hondy DN-01. Zauważalna szczególnie na naszych wyboistych drogach. Istotne wzmocnienie dla tej koncepcji daje sylwetka motocykla z długim przodem i krótkim tyłem. Niemal całe, 20-centymetrowe wydłużenie Hondy DN-01 w stosunku do jednośladów porównywalnej klasy, wykorzystano na zwiększenie rozstawu osi, co znalazło odbicie w zdecydowanie większej odporności pojazdu na nierówności jezdni.
Nisko umieszczone siedzenie kierującego.
Niby drobna sprawa lecz wiem, jak wiele osób ma obawy przed prowadzeniem cięższych maszyn, jeśli po zajęciu miejsca za ich kierownicą trudno sięgnąć stopami podłoża. W modelu DN-01 ten problem odpada zupełnie. Siedzisko kierowcy usytuowano wystarczająco nisko, aby pewnie mogły poczuć się na nim nawet osoby o wzroście poniżej średniego.
Niestety, ta zaleta nie działa w drugą stronę. Dla niżej podpisanego, liczącego 178 cc wysokości testowany motocykl wydawał się jakby szyty na miarę, włącznie z niemal idealnym dopasowaniem nóg do wytłoczeń w zbiorniku paliwa. Dość powiedzieć, że gdyby nie konieczność tankowania, mógłbym jechać Hondą DN-01 bez objawów zmęczenia znacznie dłużej niż 2,5 – 3 godziny. Gdy jednak chciałem na jeden dzień udostępnić Hondę – oczywiście z odrobiną żalu – redakcyjnemu koledze o wzroście blisko 2-metrowym, ten nie ujechał nawet stu metrów. Wystające kolana nie pozwalały praktycznie na jakikolwiek ruch kierownicą.
A propos słabszych stron DN-01… Dorzuciłbym do nich konieczność używania zbyt dużej siły przy operowaniu dźwignią hamulca przedniego i symboliczny rozmiarami schowek pod kanapą tylną. Niewykluczone, że już niebawem uzupełnieniem premierowego modelu będą liczne akcesoria, w tym boksy bagażowe. Zwłaszcza, że DN-01 nadaje się do dalekiej turystyki wyjątkowo.
Rozsądnie prowadzona kampania informacyjna może sprawić, że Honda DN-01 – mimo wysokiej ceny – może znaleźć wielu nabywców nawet u nas. Kompetentne analizy rynku motocyklowego w Polsce wskazują, że nabywcami nowych motocykli z „górnej półki” są głównie ludzie w wieku 35 – 45 lat, wystarczająco zamożni (mieszkanie, samochód), aby zakup tego typu pojazdu traktować wyłącznie w kategoriach prestiżu lub zaspokojenia młodzieńczych marzeń. Pozornie „futurystyczna”, a faktycznie bardzo udana stylistycznie i – dodatkowo – wykorzystująca najbardziej zaawansowane technologie, propozycja japońskiego koncernu wychodzi naprzeciw tym oczekiwaniom.
Godny podkreślenia jest również fakt, że DN-01 nie powinien sprawiać żadnych kłopotów jeździeckich także przedstawicielkom płci pięknej, dysponującym prawem jazdy kategorii A. Można zatem sprytnie „zarazić” swoją partnerkę do motocyklowej pasji i dzielić nią ku pożytkowi wspólnemu. Zwłaszcza, że kobieta w roli kierowcy i mężczyzna w roli pasażera motocykla tworzą – jakby tu powiedzieć – pozycję nie tyle bardziej naturalną, co przystającą…
Na zakończenie drobna uwaga motocyklisty z blisko 40-letnim stażem, który wie, że z tej pasji nie da się wyleczyć nawet po dramatycznych przeżyciach. Układ automatycznej zmiany biegów w DN-01, zapewne nieprzypadkowo określony mianem przyjaznego dla ludzi (HFT – Human Friendly Transmission), sprawia, że podczas jazdy lewa ręka nie wyciskająca dźwigni sprzęgła oraz lewa noga nie operująca dźwignią zmiany biegów, służą kierowcy praktycznie tylko jako punkty podparcia. Moim zdaniem, dzięki tej specyfice, najnowszy model Hondy dałoby się rekomendować także jako wyjątkowo trafiony pojazd dla osób doświadczonych częściową niepełnosprawnością (m.in. wskutek wypadków motocyklowych), a przy tym żywotnie zainteresowanych, aby ich uszczerbek na zdrowiu nie był zauważalny dla otoczenia.
Tekst i zdjęcia:
Henryk Jezierski
(28.07.2009)
HONDA DN-01
DANE TECHNICZNE:
SILNIK:
Typ: chłodzony cieczą, 2-cylindrowy, widlasty 52°, 4-suwowy, 8-zaworowy, SOHC
Pojemność skokowa: 680 cc
Średnica x skok tłoka: 81 x 66 mm
Stopień sprężania: 10:1
Moc maksymalna: 61,2 KM przy 7500 obr./min.
Maksymalny moment obrotowy: 64 Nm przy 6000 obr./min.
Układ zasilania: elektroniczny wtrysk paliwa PGM-FI
Średnica gardzieli przepustnicy: 40 mm
Rozrusznik: elektryczny
Pojemność akumulatora: 12V/12AH
SKRZYNIA BIEGÓW:
Rodzaj: 6-stopniowa przekładnia hydromechaniczna o elektronicznym doborze przełożeń z wyborem trybu: automat, sport-automat, sekwencja ze zmianą przełożeń przyciskami na kierownicy
Sprzęgło: HFT (Human Friendly Transmission)
Przełożenie wstępne: 1.136 (75/66)
Przełożenie końcowe: 1.4
Napęd tylnego koła: wał napędowy
PODWOZIE:
Typ ramy: podwójna-kołyskowa, rury stalowe
Kąt pochylenia główki ramy: 28° 30′
Wyprzedzenie: 114 mm
Promień skrętu: 3,2 m
Zawieszenie przód: 41 mm widelec teleskopowy, skok 106 mm
Zawieszenie tył: jednoramienny wahacz wleczony, pojedynczy amortyzator z 7-stopniową regulacją napięcia wstępnego sprężyny, skok 120 mm
Hamulce przód: 296 x 4 mm, podwójne tarczowe, 3-tłoczkowy CBS, ABS
Hamulce tył: 276 x 6 mm, pojedynczy tarczowy, 2-tłoczkowy, ABS
Opona przód: 130/70-ZR17M/C (62W)
Opona tył: 190/50-ZR17M/C (73W)
WYMIARY, MASY, OSIĄGI:
Długość x szerokość x wysokość: 2.315 x 820 x 1.115 mm
Rozstaw osi: 1.605 mm
Prześwit: 135 mm
Wysokość siedzenia: 690 mm
Masa własna pojazdu (z płynami i paliwem): 270 kg (P: 131kg; T: 139kg)
Dopuszczalna masa całkowita: 434 kg
Zbiornik paliwa: 15,1 l (w tym 3 l rezerwy)
Prędkość maksymalna: 170 km/h
CENA (stan na 29.07.2009)
52.900 PLN