I PO WYBORACH, CZYLI KOLEJNY BLAMAŻ NAJEMNIKÓW
Formalnie takie specjalności jak socjologia czy politologia określa się mianem nauk społecznych. Gdyby jednak sięgnąć do ich marksistowsko-leninowskiej genezy oraz dominującego oparcia w „dziełach” zdeklarowanych komunistów lub wręcz psychopatów (vide: Freud, Darwin, Nietsche, Sartre), tak ochoczo polecanych przez kadrę dydaktyczną tzw. uczelni, wówczas jako żywo nasuwa się skojarzenie nie z naukami społecznymi lecz… sowieckimi. Mówiąc krótko; dla niżej podpisanego socjolog względnie politolog, nawet z tytułem naukowym (a raczej – zwłaszcza z tytułem naukowym) nagminnie pokazywany w jedynie słusznych mediach to gwarantowany użyteczny idiota, służący wiernie tym, którzy go aktualnie opłacają.
Te tezę wymownie potwierdziły – nie po raz pierwszy zresztą – ostatnie wybory parlamentarne. Takiego festiwalu pseudonaukowej hołoty usiłującej za pośrednictwem centralnie sterowanych mediów wmówić Polakom, kto ma szanse na miejsca w parlamencie, a na kogo szkoda głosu, nie widziałem i nie słyszałem od dawna. Co ciekawe, ta armia najemników nie pomniejszała bynajmniej szans wszystkich nowych podmiotów na scenie politycznej. Ewidentnie kopane z każdej strony były KUKIZ’15 i KORWIN przy jednoczesnym – też nie ukrywanym – hołubieniu takich socjotechnicznych wynalazków jak probanksterska .NOWOCZESNA czy lewackie RAZEM.
Mimo wszystko, wygranej odtrąbić nie mogą. Kością w gardle najemników i tych którzy ich wynajęli stanął… Paweł Kukiz. Jego inicjatywa miała bowiem albo balansować na granicy progu wyborczego, albo wręcz lokować się znacznie poniżej tej kreski. Tymczasem stanęło na wyniku niemal dwucyfrowym, gwarantującym prawie jedną dziesiątą miejsc w 460-osobowym parlamencie. To nie konsekwencja jakiegoś „błędu statystycznego”. To jednoznaczna kompromitacja hołoty mieniącej się „ekspertami”.
Widać to było jak w soczewce na przykładzie wyborów w Pomorskiem. Nie ukrywam, że w pomoc KKW KUKIZ’15 na naszym terenie zaangażowałem się osobiście. Było skromne wsparcie finansowe, był plakat z Kukizem i hasłem „Potrafisz Polsko!” naklejony na szybie raczej nietuzinkowego, zwracającego uwagę przechodniów i innych kierowców, redakcyjnego samochodu, Była wreszcie obszerna publikacja pt. „WYBRZEŻOWY DESANT KUKIZA” zamieszczona na tym portalu. Cel przyświecał jeden; przysporzyć Kukizowi jak najwięcej głosów w regionie zasadnie uchodzącym za matecznik PO, z jej złodziejstwem, aferami, tępotą liderów i – co najgorsze – proniemieckim kundlizmem, zwłaszcza w wykonaniu aktualnego strażnika żyrandola w Brukseli o personaliach Donald Tusk.
Sondażowe prognozy dla Wybrzeża nie nastrajały jednak optymistycznie. Pal diabli, gdyby odnosić się tylko do prymitywnych manipulacji organu Michnika vel Szechtera. Ale w podobnym duchu na mierne szanse ruchu KUKIZ’15 wskazywał „Dziennik Bałtycki” – gadzinówka niemiecka wprawdzie lecz szczycąca się solidnym warsztatem badawczo-sondażowym. W piątek, 23 października br., ostatni dzień przed ciszą wyborczą „DB” lub – jak kto woli – „Ostsee Zeitung” dawał KWW KUKIZ’15 ledwie 4,7 proc. głosów, a więc poniżej progu wyborczego, a ponadto znacznie mniej niż np. ZJEDNOCZONEJ LEWICY potocznie „zlewem” zwanej, której przypisano aż 8,0 proc, głosów i co najmniej jeden mandat w Pomorskiem.
A jak było ledwie dwa dni później, już po podliczeniu głosów? KKW KUKIZ’15 otrzymał 7,15 proc. i jeden mandat, natomiast „zlew” z dorobkiem ledwie 6,59 proc. nie przekroczył progu wyborczego wymaganego dla komitetów koalicyjnych. Prognozę zaniżoną tak drastycznie można jedynie wyjaśnić albo wyjątkową niekompetencją, albo świadomą manipulacją organizatorów sondażu. Ja przychylam się bardziej do wariantu drugiego. Zwłaszcza, że „Ostzee Zeitung” swoje tabele i wykresy wzmocnił wypowiedziami „ekspertów”, zgodnie dmuchających w tę samą propagandową, antykukizową tubę. Na szczęście ich życzeniu nie stało się zadość.
Na dobrą sprawę powinienem czuć satysfakcję. Wszak dołożyłem swoją skromną cegiełkę do przedsięwzięcia, które zakończyło się sukcesem, choć od początku skazywane było na porażkę. W gdańskim mateczniku PO sympatycy Kukiza skutecznie zrobili durniów z autorów sondaży i ekspertyz. Jest wynik o ponad 50 procent wyższy od prognozowanego. Jest mandat posłanki dla liderki listy, Magdaleny Błeńskiej (na zdjęciu poniżej). Jednym słowem – sukces!
A jednak pozostaje niedosyt. Podzielany zresztą przez kandydatów i sympatyków ruchu z którymi w niedzielę, 25 października 2015 obserwowałem telewizyjną relację po zakończeniu głosowania. Ten sukces byłby bowiem zdecydowanie większy, gdyby nie starannie wyreżyserowana kampania medialna przeciwko inicjatywie Pawła Kukiza. Przemilczanie to była najłagodniejsza z metod stosowanych przez agitatorów udających dziennikarzy. Dominowały bezpardonowe ataki, sugerowanie oczywistej klęski wyborczej, podkreślanie braku „programu” (jakby „programy” innych partii były czymś innym niż tylko śmieciem preparowanym na doraźny użytek), a nawet – wytykanie Kukizowi jego estradowego zawodu. Okazało się przy tej okazji, że artysta który osiągnął życiowy sukces dzięki swojej pracy i talentowi jest kimś gorszym niż np. wytresowany w marksistowsko-leninowskim duchu socjolog, politolog, psycholog społeczny i im podobni „fachowcy”.
Charakterystyczne, że niekłamanym idolem wiodących mediów stał się jakiś troglodyta z partii RAZEM. Za propagowanie ideologii komunistycznej – zasadnie określanej mianem zbrodniczej – powinien wylądować w więzieniu. Tymczasem robi za ozdobę i bohatera mediów. Co gorsze, za chwilę wyciągnie łapę po wielomilionowe dotacje z pieniędzy podatników, bo wraz ze swoim lewackim stadem zebrał „aż” 3,62 proc. głosów. Będzie za co bełkotać o „sprawiedliwej” i „demokratycznej” lewicy.
Wierzę, że parlamentarzyści z Ruchu Kukiza dobrze zapamiętają lekcję „demokracji”, jaką dali im tzw. dziennikarze i eksperci, o politykach z konkurencyjnych partii nie wspominając. Na zmianę skompromitowanego systemu szans nie mają żadnych. Lecz 42 posłów i posłanek to liczba wystarczająca do skutecznego demaskowania jego perfidii. A rzetelnie poinformowani obywatele potrafią wyciągać wnioski sami. I to bez czekania na kolejne wybory…
Tekst i zdjęcia:
Henryk Jezierski
(27.10.2015)