NARODOWI, RADYKALNI, NIEPODLEGLI…
Na tegoroczny Marsz Niepodległości w Warszawie jechaliśmy pełni obaw co do liczby jego uczestników oraz siły i charakteru wyrażanych przez nich haseł. Rok rządów PiS, próbującego zapewnić sobie monopol na patriotyzm mógł znacznie spacyfikować oddolne inicjatywy Polaków i ich motywację do wyrażenia swoich poglądów. Obaw tych z pewnością nie zmniejszyło zarejestrowanie przez działaczy Obozu Narodowo-Radykalnego tylko 50 tysięcy uczestników manifestacji, dwukrotnie mniej niż zadeklarował lewacki KOD.
Jakże bezzasadne były te obawy przekonaliśmy się już na miejscu. Wymownie skalę tegorocznego marszu oddają nasze zdjęcia oraz przedstawione później statystyki policyjne: 75 tysięcy osób na Marszu Niepodległości i tylko 10 tysięcy KOD-owców w kulminacyjnym momencie ich manifestacji. A miało być – przypomnijmy – dziesięciokrotnie więcej. To już nie porażka lecz kolejna sromotna klęska wyznawców zakolczykowanego alimenciarza.
Do rzeczy, czyli do Marszu Niepodległości, który w tym roku przebiegał pod hasłem „Polska bastionem Europy”. Jego uczestnicy udowodnili, że w kwestiach dla Polaków zasadniczych żadna władza nie może liczyć na jakiekolwiek pobłażanie. Jednym z najmocniejszych akcentów piątkowej demonstracji były pokaźne i liczne – a mimo to pominięte przez media – transparenty z wizerunkiem Jarosława Kaczyńskiego w sąsiedztwie fotografii rozkawałkowanego po aborcji ludzkiego płodu. Decyzja o wycofaniu ustawy antyaborcyjnej nie jest wprawdzie pierwszym dowodem na instrumentalne traktowanie przez prezesa PiS takich pojęć jak polskość czy katolicyzm lecz może mu zaszkodzić bardziej niż przypuszcza. Pisaliśmy o tym obszernie w tekście „Wyszedł bliźniak z cienia…” i teraz nie pozostaje nic innego, jak wyrazić satysfakcję, że podobnie myśli wielu rodaków. Ustąpienie przez Kaczyńskiego pod naciskami lewactwa rozzuchwali je jeszcze bardziej, natomiast liczniejsze po stokroć środowiska narodowe i katolickie będą jeszcze uważniej zestawiali PiS-owskie deklaracje z czynami. A kolejnych okazji ku temu – czego jestem absolutnie pewny – będzie aż nadto.
Interesująca wydaje się również interpretacja powodów bardzo spokojnego przebiegu tegorocznego Marszu Niepodległości. Otóż Mariusz Błaszczak, szef MSWiA i zarazem jeden z ważniejszych pretorian prezesa raczył uznać, że to główna zasługa podległej mu policji. Można by rzec „Przylepiło się gówno do statku i mówi: PŁYNIEMY!”. Mieliśmy wystarczająco dobry ogląd miejsca manifestacji, aby z pełnym przekonaniem oddać honor przede wszystkim chłopakom ze Straży Marszu Niepodległości. Skutecznie czuwali nie tylko nad zabezpieczeniem samego pochodu ale także kontrolowali te punkty, w których istniało ryzyko „desantu” ze strony swołoczy różnej maści.
Niewątpliwą „zasługą” policji są natomiast jej zaniechania w podejmowaniu takich działań wobec uczestników Marszu, jakie mieliśmy okazje oglądać za rządów PO. Myślę tutaj m.in. o brutalnych napadach na demonstrantów dokonywanych przez ubranych po cywilnemu policyjnych bandziorów, realizowanym z premedytacją doprowadzaniu do konfrontacji wrogich sobie marszów (oczywiście, bez jakiejkolwiek reakcji ze strony policji) czy zdjęciu ochrony ambasady Rosji. Działo się to – co podkreślam – na rozkaz najwyższych rangą funkcjonariuszy MSWiA, którzy nawet nie myśleli uwzględnić ostrzeżeń ze strony policjantów świadomych potencjalnych zagrożeń.
Co ciekawe, kierującemu resortem PiS-owskiemu bucowi nawet pełnego roku nie wystarczyło do wskazania i ukarania winnych powyższych prowokacji. Może chce ich wykorzystać ponownie, gdy krytyka jego pryncypała ze strony środowisk narodowych wyjdzie poza kwestie ochrony życia nienarodzonych? Uczulam organizatorów Marszu Niepodległości na takowe zagrożenie. Wyczyny gudłaja o personaliach Bartłomiej Sienkiewicz, który dostąpił zaszczytu pełnienia funkcji ministra bezpieki w państwie określanym przez niego samego jako „Ch.., dupa i kamieni kupa” wcale nie muszą być ostatnimi tego rodzaju.
Poruszając ten wątek uczulam także na zachowanie właściwych proporcji między obowiązkami organizatora Marszu i jego aktywnego uczestnika. Istnieje bowiem poważne zagrożenie, że polityczni hochsztaplerzy będą usiłowali skanalizować aktywność działaczy Obozu Narodowo-Radykalnego na działania stricte porządkowe, a jednocześnie próbować zająć miejsce tej organizacji w określaniu programu i charakteru kolejnych manifestacji.
Henryk Jezierski
Zdjęcia:
Autor & Wiesław Jezierski